Dyskusja:Jeden drugiego brzemiona noście

Z Gospel Translations Polish

Parafrazując tytuł artykułu: Jeden drugiego brudy noście i brudem obrastajcie, aż kolana wam się ugną i stracicie wzajemne wsparcie. Tu na myśl przychodzi mi obraz dwóch alkoholików, z których jeden siedzi na wózku inwalidzkim, a drugi go prowadzi. Wkrótce ten drugi straci władzę w nogach i nie będzie zdolny zająć się ani sobą ani tym pierwszym.

Wniosek z tego taki, że noszenie brzemion własnych i cudzych prowadzi do nikąd, do samozniszczenia, a niniejszy artykuł może być odebrany jako zwykła herezja, nakazująca praktykowanie martyrologii, która - przypomnę - była modna w romantyzmie i kompletnie nie sprawdza się w świecie współczesnym.

Nie chodzi, więc o to, by nosić brzemiona (czyt. brud, grzech, dziecko w łonie) lecz by obmywać się z brzemion (czyt. oczyszczać się z grzechu poprzez narodziny, również duchowe). Chodzi o to, by wzajemnie sobie wybaczać. Postuluję więc za zmianą tytułu na: Jeden drugiego brzemiona zmywajcie. Takie postępowanie ma głębszy sens, ponieważ prowadzi do celu, którym jest nieskończoność.

Odnosząc się do współczesności, znakomita większość gnuśnej ludzkiej populacji nie tylko unika noszenia brzemion, ale również ich nie zmywa, a mimo to opływa w dobrobycie, sącząc miód w krainie wiecznej szczęśliwości (patrz: media i nie tylko). Dlaczego tak się dzieje? Powód jest taki, że te podszyte smrodem błyszczące gwiazdki o pustych spojrzeniach pozbawionych pokory zamiatają swoje brudy pod dywan sąsiadów.

I niby dlaczego nawracanie miałoby odbywać się „łagodnie” skoro niewinność rodzi się w największym bólu. Kosą ścinać pustogłowie, a zwolni się miejsce dla inteligencji, przy odrobinie szczęścia również dla dobra, które znacząco przewyższa inteligencję.

Podsumowując, bóg, który nosi cierpienie, a nie zna radości narodzin nie jest moim bogiem.

Jeszcze jedna dygresja pod adresem autora: Pisma święte trzeba nosić w sobie, a nie na papierze i z siebie czytać, a nie z papieru (wtedy pisze się prawdę, a nie pokrętne nieścisłości). Pismo święte to nie jakiś skomplikowany, zapisany szyfrem wykład fizyki kwantowej lecz uniwersalna prawda ukryta w każdym człowieku pod narastającymi warstwami historii i zapomnienia. Wystarczy umiejętnie po nią sięgnąć, a może się to odbyć tylko za jej przyzwoleniem, w przeciwnym razie człowiek dopuszcza się świętokradztwa, gwałtu.