Przemieniająca miłość

Z Gospel Translations Polish

Wersja Pcain (dyskusja | wkład) z dnia 18:25, 15 wrz 2020
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)

Powiązane materiały
Więcej Autor: Jerry Bridges
Indeks autorów
Więcej Temat: Miłość Boga
Indeks tematyczny
O tym materiale
English: Transforming Love

© Ligonier Ministries

Podziel się tym
Nasza misja
Ten materiał został opublikowany przez Gospel Translations, organizację pełniącą posługę duszpasterską online, której misją jest bezpłatne udostępnianie książek i artykułów z tematyki gospel w każdym kraju i języku

Dowiedz się więcej (English).
Jak możesz pomóc
Jeżeli znasz dobrze język angielski, możesz nam pomóc jako tłumacz

Dowiedz się więcej (English).

Autor: Jerry Bridges Temat: Miłość Boga
Część serii Article

Tłumacz Anna Cook

Review Możesz nam pomóc edytując to tłumaczenie, aby było ono jeszcze lepsze Dowiedz się więcej (English).



Wielce zrozpaczony ojciec przez dwa tygodnie siedział na OIOM-ie pediatrii patrząc, jak powoli umiera jego trzyletni synek. Podczas tych dwóch tygodni przeczytał, o dziwo, książkę na temat Ewangelii. Napisał do mnie później: „Chcę Ci powiedzieć, że Ewangelia rzeczywiście dotyczy prawdziwego życia”.

Zaintrygowało mnie jego stwierdzenie. W jaki sposób książka o Ewangelii trafiła do serca tego ojca w momencie tak wielkiej tragedii? Powiedziałbym, że pomocna byłaby książka o zaufaniu Bogu w trudnych okolicznościach. Ale książka o Ewangelii? Jak mogła pomóc w takim momencie? Rozmyślałem nad tym pytaniem przez kilka tygodni. Pewnego dnia, gdy przygotowywałem słowo na temat Bożej miłości, znalazłem odpowiedź. Ten ojciec w Ewangelii zobaczył Bożą miłość.

Apostoł Jan napisał: „W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 Jana 4:9-10).

Często mówię: „Jeżeli chcesz zobaczyć Bożą miłość, spójrz najpierw na Krzyż”, ponieważ jest on najpotężniejszym przejawem Jego miłości. To na krzyż Bóg wysłał Swojego jedynego Syna, aby stał się ofiarą przebłagalną za nasze grzechy. Ofiara przebłagalna, choć jest ważnym biblijnym słowem, rzadko rozumiana jest przez dzisiejszych chrześcijan. Prawdopodobnie najlepszym sposobem zrozumienia jej jest spojrzenie na krzyż jako dzieło Jezusa, niosącego na krzyżu cały ciężar słusznego i świętego gniewu Bożego, który my powinniśmy byli ponieść.

Wszyscy zasługujemy na gniew Boży ze względu na nasz grzech - nie tylko grzechy z czasów, gdy byliśmy niewierzący, ale również grzechy, które popełniamy codziennie jako ludzie wierzący. Jednak, jeżeli zaufaliśmy Chrystusowi, nie doświadczymy nigdy ani kropli z czary Bożego gniewu. Jezus wypił za nas ten kielich jako nasz zastępca. Jan mówi nam, że Bóg w swojej miłości zesłał Jezusa, aby to dla nas uczynił.

Istnieją zasadniczo dwie okoliczności, gdy zagorzali chrześcijanie poddają w wątpliwość Bożą miłość. Pierwszą z nich jest sytuacja, gdy z jakiegoś powodu jesteśmy głęboko świadomi swojej grzeszności. Być może dzieje się tak ze względu na nagminnie powtarzający się w naszym życiu grzech lub na ogólną grzeszność naszego jestestwa. W takich momentach zdarza się nam myśleć: „Jakim cudem Bóg mógłby kochać kogoś tak grzesznego, jak ja?”.

W obu przypadkach musimy ponownie spojrzeć na Krzyż i zobaczyć Jezusa, niosącego właśnie te grzechy, które powodują nasze poczucie winy. Następnie powinniśmy przypomnieć sobie o tym, że „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą.” (2 Kor. 5:21). Bóg wziął nasz grzech - nawet ten powodujący tak wielką rozpacz - i obarczył nim Chrystusa, wziął swoją doskonałą prawość i przypisał ją nam. Bóg nie zrobił tego, ponieważ jesteśmy godni miłości, ale ze względu na swoją własną zrodzoną w Nim samym miłość. Jak powiedział Jan w powyższym fragmencie, to „nie my umiłowaliśmy Boga, ale On sam nas umiłował”.

Drugą sytuacją, która często nakłania nas do zwątpienia w Bożą miłość, są trudne okoliczności. Myślimy wtedy: „Gdyby Bóg naprawdę mnie kochał, nie pozwoliłby, aby to mi się przydarzyło”. W takich momentach zwątpienia, musimy ponownie spojrzeć na Krzyż i zobaczyć Boga poświęcającego Swojego Syna, aby umarł za nas (Rz. 8:32). Wszak to w tym kontekście Paweł zadał pytanie: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?”. A kilka zdań później sam odpowiada na swoje pytanie dobitnie potwierdzając, że nic „nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” (Rz. 8:35–39).

Wybitny purytanin John Owen napisał kiedyś: „Największy smutek i ciężar, jaki możesz wyrządzić Ojcu, największą przykrość, jaką możesz mu uczynić, to nie wierzyć, że Cię kocha”. Spodziewalibyśmy się, że Owen powie, iż najbardziej możemy zasmucić Ojca popełniając jakiś skandaliczny grzech, hańbiący Jego imię. Niewątpliwie grzech zasmuca Boga, ale Owen mówi nam, że zwątpienie w Jego miłość zasmuca go jeszcze bardziej.

Zatem gdy ulegasz pokusie zwątpienia w Bożą miłość, czy to z powodu swojego grzechu, czy trudnych okoliczności, spójrz na Krzyż i przypomnij sobie, że na Krzyżu Bóg udowodnił Swoją miłość ku Tobie ponad wszelką wątpliwość. Właściwie to nie czekaj na trudne chwile. Codziennie przyjrzyj się dobrze Krzyżowi, aby umocnić się na czas zwątpienia i zniechęcenia.

Jednakże, jakkolwiek wspaniała jest prawda o miłości Boga ku nam, Jan nie pozostawia tego nam, abyśmy rozkoszowali się tą miłością dla własnej przyjemności. Zamiast tego niedwuznacznie stwierdza: „Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować” (1 Jana 4:11). Oznacza to nie tylko, że powinniśmy miłować się wzajemnie, ponieważ Bóg nas umiłował, ale również to, że powinniśmy kochać innych w ten sam sposób, w który Bóg ukochał nas. To znaczy, ponieważ Bóg kocha nas pomimo naszego grzechu i ogólnej antypatyczności, powinniśmy miłować się wzajemnie - ze wszystkimi uszczerbkami. Nie oznacza to ignorowania grzechu w życiu innej osoby, lecz znaczy, że jeżeli grzech ten popełniony jest wobec nas, mamy wybaczać, jak Bóg wybaczył nam w Chrystusie (Ef. 4:32).

Uważam, że najwspanialszym okazaniem naszej miłości wzajemnej jest gotowość przebaczenia innym na podstawie tego, że Bóg nam przebaczył. Przypowieść Jezusa o nielitościwym dłużniku (Mt. 18:21–35) daje nam w tej mierze istotne wskazówki. Pierwszy sługa był dłużny swemu panu 10.000 talentów — równowartość 200.000 lat zarobków zwykłego robotnika — sumę niemożliwą do spłacenia. Drugi sługa był dłużny pierwszemu 100 denarów - równowartość około jednej trzeciej rocznych zarobków. Sama w sobie ta kwota nie była niezauważalna. Niewielu z nas zechciałoby umorzyć dług o wartości jednej trzeciej rocznego wynagrodzenia, lecz w porównaniu do 200.000 lat, jedna trzecia roku jest nieistotna.

Sensem przypowieści jest to, że każdy z nas jest pierwszym sługą. Nasz dług wobec Boga, ze względu na nasz grzech, jest oszałamiającą kwotą, niemożliwą do spłacenia. Natomiast dług grzechu innej osoby wobec mnie, jakkolwiek sam w sobie może być istotny, jest niczym w porównaniu z moim grzechem wobec Boga. Dlatego, gdy ktoś grzeszy przeciwko mnie, zarówno w rzeczywistości, jak i w moim mniemaniu, staram się reagować mówiąc: „Ale Ojcze, ja jestem sługą, którego dług wynosi 10.000 talentów”. Pomaga mi to w spojrzeniu na grzech drugiej osoby z właściwej perspektywy, uzdalniając mnie do wybaczenia bez przeszkód, tak jak Bóg mi przebaczył.

Każdy czytelnik serii Tabletalk w jakimś stopniu zna fragment 1 Listu do Koryntian rozdz.13 - klasyczny tekst o miłości. Ale czy kiedykolwiek zwróciliście uwagę, ile z terminów opisujących miłość w wersetach 4-7 jest związanych z przebaczeniem lub wyrozumiałością? Miłość jest, po pierwsze, cierpliwa, co przejawia się w wyrozumiałości i przebaczeniu (zob. Kol. 3:12-13). Nie cechuje jej drażliwość czy uraza. Wszystko znosi, wszystko przetrzyma. Są to różne sposoby na wyrażenie tej samej kwestii - przebaczenia i wyrozumiałości. My mamy wybaczać tak, jak Bóg wybaczył nam w Chrystusie.

Oczywiście miłość, Boża lub nasza, to więcej niż przebaczenie. Bóg obiecał nigdy nas nie opuścić (Hebr. 13:5), zaspokoić każdą naszą potrzebę (Fil. 4:19) oraz sprawić, że wszystkie wydarzenia będą współdziałały dla naszego dobra (Rom. 8:28). Powiedział nawet, że dyscyplina, którą od czasu do czasu wobec nas stosuje, jest oznaką Jego miłości, ponieważ ma na celu nasz coraz to większy udział w Jego świętości (Hebr. 12:5-11).

W podobny sposób mamy kochać siebie nawzajem w Ciele Chrystusa miłością braterską (Rz. 12:10). Oznacza to, że mamy dbać o innych, zachęcać ich, modlić się o nich oraz według potrzeb, udzielać im pomocy materialnej (1 Jana 3:16-18).

Oczywiście nigdy nie będziemy w stanie kochać bliźniego w ten sam sposób, w tej samej mierze, jak kocha nas Bóg. Możemy wybaczać, ale nigdy nie będziemy mogli odkupić czyjegoś grzechu. Boża miłość jest najwyższym stopniem miłości. Ma On moc wyrażania swojej miłości w pełnej mierze Swojego zamysłu. My tego nie potrafimy. Nasze pragnienie często przewyższa naszą zdolność do wyrażania miłości w zauważalny sposób. Ale nie wolno nam nigdy stracić z oczu Jego miłości do nas, czy to w relacji z Nim samym, czy z innymi osobami. Jan powiedział: „My miłujemy, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował” (1 Jana 4:19). Zauważ, że obiekt naszej miłości nie jest określony. Czy Jan ma na myśli naszą miłość do Boga, czy do innych? Kontekst sugeruje, że do innych. Ale uważam, że być może Duch Święty pozwolił Janowi pozostawić dwuznacznym obiekt naszej miłości, ponieważ obydwa one są prawdziwe. Możemy kochać Boga jedynie, gdy rozkoszujemy się Jego miłością do nas. Możemy kochać innych ludzi jedynie, gdy nieustannie rozmyślamy o nieskończonej Bożej miłości do nas. Najmilsi, miłujmy się nawzajem, ponieważ miłość jest od Boga.