Cel Bożej miłości może być inny niż myślisz

Z Gospel Translations Polish

Powiązane materiały
Więcej Autor: John Piper
Indeks autorów
Więcej Temat: Miłość Boga
Indeks tematyczny
O tym materiale
English: The Goal of God's Love May Not Be What You Think It Is

© Desiring God

Podziel się tym
Nasza misja
Ten materiał został opublikowany przez Gospel Translations, organizację pełniącą posługę duszpasterską online, której misją jest bezpłatne udostępnianie książek i artykułów z tematyki gospel w każdym kraju i języku

Dowiedz się więcej (English).
Jak możesz pomóc
Jeżeli znasz dobrze język angielski, możesz nam pomóc jako tłumacz

Dowiedz się więcej (English).

Autor: John Piper Temat: Miłość Boga

Tłumacz Karol Kawczyński

Review Możesz nam pomóc edytując to tłumaczenie, aby było ono jeszcze lepsze Dowiedz się więcej (English).



Czy ludzie przybywają do Wielkiego Kanionu Kolorado, aby umocnić poczucie własnej wartości? Prawdopodobnie nie. Jest to dla nas przynajmniej wskazówką, iż źródłem najgłębszej radości w życiu nie jest delektowanie się samym sobą, ale oglądanie splendoru. W ostateczności nawet Wielki Kanion nie wystarczy. Zostaliśmy stworzeni po to, aby rozkoszować się Bogiem.

Wszyscy lubimy wierzyć, że stanowimy centrum wszechświata. Jak wyleczyć się z tej choroby, która odbiera nam całą radość? Być może przyglądając się na nowo jak teocentryczna jest rzeczywistość według Biblii.

Zarówno Stary, jak i Nowy Testament, mówią nam, że miłość Boga ku nam jest środkiem do uwielbienia Go przez nas. „Albowiem Chrystus - mówię - stał się sługą […] po to, żeby poganie za okazane sobie miłosierdzie uwielbili Boga” (List do Rzymian 15, 8-9). Bóg okazał nam miłosierdzie, dlatego Go wielbimy. Widzimy to także w słowach: „Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów […] ku chwale majestatu swej łaski” (List do Efezjan 1, 4-6). Innymi słowy, celem miłości Boga ku nam jest oddawanie Mu czci. Jeszcze jedna ilustracja z Psalmu 86, 12-13: „Będę Cię chwalił, Panie, mój Boże, z całego serca mojego i na wieki będę sławił Twe imię, bo wielkie było dla mnie Twoje miłosierdzie”. Miłość Boża jest fundamentem. Celem jest Jego chwała.

To szokujące. Miłość Boża nie polega na koncentrowaniu się na nas, ale na wybawianiu nas od egocentryzmu, tak abyśmy my mogli koncentrować się na Nim. A nasza miłość wobec innych nie polega na koncentrowaniu się na nich, ale na pomaganiu im w znalezieniu spełnienia poprzez koncentrację na Bogu. Celem prawdziwej miłości jest nasycenie ludzi Bożą chwałą. Każda miłość, która kończy się na człowieku, jest w ostateczności destrukcyjna. Nie prowadzi ludzi do jedynej trwałej radości, to jest do Boga. Miłość musi być skoncentrowana na Bogu albo nie jest prawdziwą miłością; pozostawia ludzi bez nadziei na wieczną radość.

Za przykład niech posłuży nam krzyż Chrystusa. Boża miłość znajduje swój ostateczny wyraz w śmierci Jezusa Chrystusa: „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (List do Rzymian 5, 8). Jednakże, Biblia mówi też, że śmierć Chrystusa miała „okazać, że sprawiedliwość Jego względem grzechów popełnionych dawniej - za dni cierpliwości Bożej - wyrażała się w odpuszczaniu ich po to, by ujawnić w obecnym czasie Jego sprawiedliwość” (List do Rzymian 3, 25). Odpuszczanie grzechów stanowi duży problem dla sprawiedliwości Boga. Sprawia wrażenie, iż Bóg jest sędzią, który pozwala przestępcom chodzić bezkarnie. Innymi słowy, Boże miłosierdzie naraża Bożą sprawiedliwość na niebezpieczeństwo.

Dlatego, aby uczynić zadość sprawiedliwości, Bóg robi rzecz nie do pomyślenia – wydaje swojego Syna na śmierć, aby poniósł karę za nasze grzechy. Krzyż jest wyraźnym dowodem na to, że Bóg nie zamiata zła pod dywan wszechświata. Wymierza mu karę w Jezusie dla tych, którzy wierzą.

Należy jednak zauważyć, że w centrum tego aktu nieskończonej miłości leży Boża sprawiedliwość. Boża miłość, która znalazła swój wyraz w Wielki Piątek, jest miłością wielbiącą Boga. Na krzyżu Bóg wywyższa Boga. Gdyby tego nie zrobił, nie mógłby być sprawiedliwy i nie mógłby ocalić nas od grzechu. Błędem byłoby jednak stwierdzić: „Skoro celem było nasze ocalenie, to ostatecznym celem krzyża byliśmy my”. Nie, zostaliśmy ocaleni od grzechu po to, abyśmy mogli ujrzeć chwałę Boga i znaleźć w niej rozkosz. Taki jest ostateczny cel miłosiernej śmierci Chrystusa. Nie umarł po to, by koncentrować się na nas, ale po to, by nas wyzwolić do wiecznej radości delektowania się Bogiem.

Zasadniczym błędem jest uznawanie krzyża za dowód na to, że poczucie własnej wartości stanowi podstawę zdrowia psychicznego. Jeśli stoję przed miłością Boga i nie czuję zdrowej, napełniającej i uwalniającej radości, o ile nie zamieniam tej miłości na echo poczucia własnej wartości, jestem jak człowiek, który stoi przed Wielkim Kanionem i nie czuje podziwu, jeśli nie uczyni sobie z niego argumentu przemawiającego za jego własną wielkością. To nie zdrowie psychiczne, ale przywiązanie do własnego ego.

Lekarstwem na to przywiązanie jest uznanie Boga za jedyną osobę we wszechświecie, dla której samouwielbienie jest aktem miłości. W akcie samouwielbienia – podobnie jak w przykładzie z Wielkim Kanionem – Bóg otrzymuje chwałę, a my otrzymujemy radość. Najlepszą nowiną na świecie jest to, że nie zachodzi konflikt pomiędzy moim rozmiłowaniem w radości, a rozmiłowaniem Boga w Jego chwale. Węzłem, który je łączy, jest prawda, iż Bóg jest najbardziej uwielbiony w nas, gdy my jesteśmy najbardziej nasyceni w Nim. Jezus Chrystus umarł i powstał z martwych, aby przebaczyć zdradę naszych dusz, które zwróciły się od uwielbienia Boga ku samouwielbieniu. Na Chrystusowym krzyżu Bóg wyzwala nas z domu luster i prowadzi nas w góry i kaniony swojego majestatu. Nic nie nasyca nas bardziej i nic bardziej nie oddaje Mu chwały.